Po bardzo dużym odzewie dotyczącego części trzeciej tekstów o hasłach z boiska, postanowiłem pójść nieco za ciosem i zabrać się za część czwartą 🙂
Uwaga!
Zanim zabierzesz się za lekturę, przeczytaj poprzednie wpisy z serii:
- Najlepsze teksty z boiska część 1 >>>
- Najlepsze teksty z boiska część 2 >>>
- Najlepsze teksty z boiska część 3 >>>
Nie mam pojęcia ile ich jeszcze będzie, bo cały czas przypominacie mi o zwrotach, o których zapomniałem.
Najciekawsze jest to, że (mam takie wrażenie) nieważne, kto, jak i gdzie grał w piłkę, to i tak zna 80% prezentowanych haseł.
Bez różnicy czy uganiał się na szkolno-podwórkowych boiskach w Warszawie, Tychach, Ełku, Gdańsku czy Wrocławiu.
Magia, panowie, magia 🙂
No to lecimy z kolejną piątką.
26. Pierwsza wolna
W momencie rozpoczęcia gry na środku boiska, stosowało się tą zasadę, by przeciwniki nie mógł szybko przejąć piłki (co na mniejszych boiskach, było łatwiejszą sprawą).
Podobnie jak graliśmy na sali i wykopywaliśmy piłkę z autu lub z rogu – czasem stosowaliśmy tą zasadę, by można było jakoś zacząć rozegrać aukcję.
Świta mi coś jeszcze związanego z tą zasadą, ale nie do końca pamiętam – jeżeli Wy ją stosowaliście w innych sytuacjach – napiszcie w komentarzach.
27. Nasza piłka, bo jesteśmy słabsi
Wybór składów był stałym punktem każdego meczu, który czasem stawał się punktem zapalnym. Zawsze dążyliśmy do równowagi – każdy chciał wygrać, ale nadrzędnym celem była optymalizacja składów, by każdy zespół miał szanse.
Wychodziło to czasem różnie, a ponieważ zawsze dokładnie wiedzieliśmy kto jak gra, zwykle jeden skład był mniej lub bardziej silniejszy.
By zniwelować tę różnicę, słabsza drużyna używała powyższego argumentu, dzięki czemu uzyskiwała na początku meczu minimalną przewagę.
28. Mati do nas, Łysy do Was!
Gdy zasada nr 27 zawiodła i składy były bardzo nierówne, za ogólnym consensusem dokonywaliśmy szybkich roszad, które miały zmniejszyć różnice w poziomach składów.
Najczęściej działało się według prawa dżungli – ze słabszej drużyny wykopywało się najsłabszego i zamieniało go na najsilniejszego z drużyny silniejszej. Jedna zamiana zwykle wystarczała.
O sposobach wyborów składu i ustalania bramkarza napiszę w innym artykule.
29. Na linii, nie było!
Ło matko ileż to hasło wywołało emocji. Jedną z najtrudniejszych do weryfikacji sytuacji, była piłka, która zatrzymała (lub poruszała się) na linii końcowej boiska.
Emocje rosły, gdy pod bramką się zakotłowało i muśnięciem palców bramkarz wybił piłkę na pole, a piłka zatańczyła na linii bramkowej. Wtedy też drużyna atakująca twierdziła, że gol był, natomiast drużyna broniąca głośno używała tego argumentu, twierdząc, że „na linii się nie liczy”.
30. Druga!
Kiedy kolega z drużyny ruszał z kontratakiem i akcja rozwijała się bardzo dynamicznie, należało mu dać znać, że znajdujemy się po drugiej stronie boiska, tak by przerzucił ciężar akcji vis a vis.
Wtedy z całej siły krzyczałeś: „Druga!”, dając znać, że czekasz na podanie.
Podziel się wspomnieniem w komentarzach!
Jak zwykle na koniec mam prośbę – jeżeli pamiętasz jakieś hasło/sentencję, których zabrakło w tej serii artykułów – pisz śmiało w komentarzu.
Moim olbrzymim marzeniem jest, by ten blog stał się za kilka(naście?) lat skarbnicą wiedzy i swoistym pamiętnikiem, do którego z nostalgiczną łezką w oku za 20, 30 lat każdy będzie mógł wrócić i powspominać.
Nie zapomnij sprawdzić co mamy w sklepie 🙂