Kolejny „must have” na spożywczej liście zakupów lat 90. Produkt równie popularny co Gumy Turbo lub Boomer.
Gumy Mino (produkowane przez firmę KENT, czyli autora legendarnych gum Turbo), były małymi, różowymi pastylkami o owocowym smaku. Ów smak trudno mi sobie przypomnieć – jeżeli ktoś z Was pamięta, dopiszcie koniecznie w komentarzu.
Do pamięci mej weszły z dwóch powodów:
Po pierwsze porażający stosunek ceny do ilości. Jeżeli dobrze pamiętam, za niecały 1 zł mogliśmy mieć całą paczkę drażetek, w której znajdowało się około 20-40 sztuk. A to przy permanentnym deficycie gotówki, było olbrzymią zaletą.
Więc gdy zaszła taka potrzeba (czyli zawsze) cała podwórkowa ekipa mogła ciamkać, żuć i ruszać żuchwami do woli.
Po drugie: nie pamiętam, bym kiedykolwiek odkładał je na później. Po zakupie wszystkie gumy były błyskawicznie wsypywane do paszczęki, tworząc zbitek jednej, wielkiej i lepkiej masy, którą na początku trudno było rozgryźć.
I która błyskawicznie traciła smak.
Nie pamiętam tylko, czy dało się z nich robić balony? Pomożecie? Napiszcie w komentarzu!