W podstawówkowych czasach na minilistach przebojów podział by jasny – chłopaki wcielali się Backstreet Boys, dziewczyny natomiast w girlsband wszech czasów, zespół dzięki któremu to słowo nabrało swojego energetycznego, pełnego seksapilu znaczenia. Zespół, który stał się ikoną lat 90 – czyli Spice Girls.
Dziewczyny przez ładnych kilka lat królowały na okładkach Bravo, z zapałem śledziliśmy ich losy i przygody. Pamiętam, że przekaz emitowany w świat był esencjonalnie feministyczny – spicetki na każdym kroku podkreślały wieczną kobiecą przyjaźń, pozbawioną w jakimkolwiek stopniu mizoginistycznego samczego pierwiastka.
No cóż, jak to zwykle w przypadkach wielkiej kobiecej „aż do śmierci i dłużej” przyjaźni bywa, skończyła się błyskawicznie, panie rzuciły na siebie klątwie wiekuistego focha i jasno zadeklarowały, że nigdy więcej już wystąpią razem.
Oczywiście, po jakimś czasie im przeszło i w 2007 powróciły, by znowu się rozpaść bez słowa i odwołać trasę koncertową.
Jak to mawiał Al Bundy: Nie próbuj zrozumieć kobiety. Kobiety rozumieją siebie nawzajem i dlatego się nie znoszą.
Wszystkie dziewczyny dalej kontynuowały karierę solową w mniejszym lub większym stopniu, jedna wyszła za znanego piłkarza i została ikoną mody, druga zaś przygotowała autorskie filmy z ćwiczeniami, które biły rekordy popularności.
W przekazie okołomuzycznym Spice Girls wszystko było spójne, od przekoloryzowanej maniery epatującej brytyjskością dziewczyn, aż po wykreowany dla każdej wizerunek i pseudonim.
I tak każda z piosenkarek miała odpowiedni przydomek, okraszony przedrostkiem spice, połączony z charkterystyczną cechą wizerunku (Sportowa Mel C, Dziecinna Emma, Victoria jak Dama, Wulkan Mel B i Cycata Geri).
Zespół sprzedał 80 milionów (!) egzemplarzy na świecie, bijąc na głowę wszystkie inne żeńskie zespoły.
To co wyróżniało Spice Girls od innych girlsbandów, to fakt, że dziewczyny miały bardzo duży wpływ na własny styl i piosenki.
O reszcie ciekawostek przeczytacie w zgrabnie skonstruowanym tekście na Wikipedii.
Oczywiście nie mogło być inaczej i do okraszenia artykułu, wybrałem największy przebój – Wannabe.
Dopiero po latach zorientowałem się, że w czasach, gdy nikomu nie śniło jeszcze o lipdupach, cały teledysk jest nakręcony na jednym ujęciu.
Wiem, że to może się wydawać żadnym osiągnięciem, ale osoby, które choć trochę liznęły produkcji filmu na pewno docenią ten fakt, biorąc pod uwagę nie tylko choreografię, ale też ile tam na planie się dzieje.
Największe wrażenie zrobiła na mnie praca kamery, która musiała być dopracowana na najwyższym poziomie.
Oczywiście nie wspominam o braku staników przy kręceniu teledysku 😉
Więc o to legendarny klip:
A tu z występu na żywo, o tyle ciekawy, iż nigdy nie widziałem Spice Girls live.