Tak, to było marzenie wspólne dla wszystkich chłopaków: dywan – miasto. Oczywiście to pełni szczęścia niezbędne były resoraki, które po tym dywanie mogły śmigać i zabawa była zapewniona na długie godziny. Wciągała niesamowicie.
Sam miałem olbrzymie szczęście być posiadaczem takiego dywanu – do dzisiaj pamiętam, jak rodzicie mi go kupili. Kto takiego szczęście nie miał – musiał szukać kumpla z dywanem.
A potem zaczynało się – strzelaniny, pościgi, zrywy. Ile tylko resoraki mogły wytrzymać.
Nie miałem tego modelu, który jest na zdjęciu – pamiętam, że mój był zupgrade’owany, ponieważ znajdowały się na nim tory.
Można było więc do całości zabawy dołożyć element kolejowy.