Na początku wpisu przytoczyć komentarz, jaki znalazł się pod intro serialu wrzuconym na YT: „Renegat jest w dechę. Wtedy potrafili zrobić serial o prawdziwym twardzielu. Taki był wtedy wizerunek twardziela i wzór męskości – rockmen/heavymetalowiec w skórzanej kurtce i dżinsach na motorze. Renegat był moim wzorcem, chciałem być taki jak on”:
Niby fabuła serialu wyświechtana. Samotny mściciel przemierza Stany i wymierza sprawiedliwość. Niby nic oryginalnego.
Ale postaci twarde, wyraziste, z jajami (w tym fantastyczny Bobby Sixkiller). A intro na harmonijce zwala z nóg do dzisiaj. Świetny jest ten motyw:
Wszystko jest na swoim miejscu. Wiadomo co jest dobre, co złe, a z głównym bohaterem mógł się identyfikować każdy nasto czy kilkuletni łepek. I dzięki temu wszyscy oglądali serial z wypiekami na twarzy. Jak głosi inny komentarz z YT: „Po obejrzeniu serialu, przez cały tydzień wchodziłem z kopa do łazienki, a co!”
Nic dodać, nic ująć.