Seria reklam piwa Bosman była jedną z najbardziej głośnych (i zapadających w pamięć) kampanii, jakie odbyły się w latach 90.
A hasło „piwo (oczko) bezalkoholowe” na stałe weszło do popkultury.
O co chodzi z oczkiem? I dlaczego podniosło się takie larum, gdy w telewizji wyemitowano reklamy szkodliwego trunku, jakim jest piwo?
Aktorzy występujący w reklamie opowiadali o tym jak świetnie potrafią się bawić (w najróżniejszych sytuacjach), dzięki piwu… bezalkoholowemu (i tu następowała puenta z mrugnięciem – każdy wiedział, że to piwo było tak bezalkoholowe jak dostęp do służby zdrowia był powszechny).
Cały problem wynikał z Ustawy o Wychowaniu w Trzeźwości. Wybaczcie, nie sprawdziłem roku, ani dokładnie kiedy to było. Ów akt prawny nakładał zakaz jakiegokolwiek reklamowania używek alkoholowych o zawartości etanolu przekraczającym 1,5 %.
Absurd jakich wiele i wyśmienite pole do popisu dla dobrych marketoidów (wykorzystane zresztą świetnie), dzięki czemu marka Bosman, obok piwa EB, została zapamiętana jako jeden z chmielowych symboli lat 90, a to dzięki trafiającym w punkt reklamom, które reklamowały piwo „bezalkoholwe”.
Tylko, że z oczkiem:
Dzisiaj przepisy są nieco łagodniejsze, po 22.00 możemy się dość często natknąć na reklamy wielkich koncernów i, tu muszę przyznać, co jak co, reklamy piwa nie schodzą poniżej pewnego poziomu (w większości).
A kampanie Żubra będziemy wspominać za 20 lat, jak dzisiaj wspominamy Bosmana.
A i tak przecież każdy doskonale wie, że na trzeźwo też można się świetnie bawić. I to przy piwie… 😉 bezalkoholowym.
I na deser cała piosenka, która leci w tle, wykonaniu Krzysztofa Klenczona:
PS: W tym roku byliśmy z Sailor V nad morzem i okazało się, ze Bosman żyje i ma się świetnie – jest i puszkowany i butelkowany i lany. I smakuje nieźle 🙂