Kolejny z przedmiotów pożądania – zwłaszcza we wczesnych latach 90.
Jako, że z olbrzymim ferworem oddawałem się zawsze gryzmoleniu na wsze sposoby, mazaki (czy też pisaki) zawsze znajdowały się na szczycie życzeniowej listy.
A szczytem szczytu marzeń, były mazaki, które pachniały.
Jakimś cudem babci udało się je zdobyć i wiadomo – nochal zawsze był umazany od ciągłego wąchania kolorowych dzieł.
Niestety samego zapachu nie pamiętam, ale kształt i wygląd był dokładnie taki jak na górnym obrazku.