Spośród wszystkich bajek emitowanych w kanale, który ukształtował nasze dzieciństwo czyli niezastąpionej Polonii 1, przygody niziutkiego, tryskającego testosteronem koszykarza były jedną z najważniejszych pozycji.
Fabuła
Całość fabuły krystalizuje się już w pierwszym odcinku. Gigi, mimo nikczemnego wzrostu, postanawia zostać największym mistrzem koszykówki na świecie, by (jakżeby inaczej) zaimponować dziewczynie o fantastycznym imieniu Anna (moim ulubionym zresztą).
Gorąca miłość wybucha już na samym początku, a jednym z kluczowych elementów, które powodują wybuch tak gorącej fascynacji są białe majteczki, które nosi muza naszego mirkoJordana.
By nie było za kolorowo okazuje się, że Gigi jest sierotą, mieszka sam i o wszystko sam musi walczyć, co czyni ze swadą, charakternym humorem, pewnością siebie i zadzirnością:
Majteczki, majteczki, majteczki…
Głównym narzędziem dopingowym bohatera, który stanowił jeden z kluczy fabularnych są białe majteczki. Gigi jest zafascynowany tym elementem damskiej przyodziewy – w kluczowych momentach, ujrzenie białych majteczek Anny dostarcza mu endorfinowego kopa, dzięki któremu może okiełznać największe przeciwności losu (głównie w trakcie meczy).
Z perspektywy czasu zastanawiam się, czy rodzice wiedzieli (podobnie jak w Yattamanie) cóż to za perwersje wyprawiają się w tej bajce.
Jak z tym było u Was?
Dzięki rozbiusrmanionym elementom erotycznym to był chyba pierwszy stopień w edukacji seksualnej większości z nas.
GiGiemu daleko do laurkowego rysu postaci bez wad. Często jest złośliwy, pyskaty, chamski – słowem 100% szkolny łobuziak.
Wydaje mi się, że właśnie ta łobuzawotość sprawiała, że był bliższy, prawdziwy i ze wszystkich postaci z bajkowego dzieciństwa – to GiGi był tą ulubioną.